Jak przygotować się na targi pracy?
Ta wiedza nie zestarzeje się nigdy.
Co najmniej dwa razy w roku, każda uczelnia wyższa przygotowuje takie wydarzenia jak targi pracy,
żeby nawet goście po socjologii mieli uczucie bycia potrzebnym (aczkolwiek nie spotkałem się jeszcze ze stanowiskiem McDonald's). Zgodnie z zasadą KMWTW wszyscy nazywają je targami długopisów, bo liczba ludzi, którzy dostali pracę bezpośrednio po takich targach jest równa ilości żubrów w Puszczy Białowieskiej.
Jednakowoż nie ma co się zniechęcać i polecam na takie targi uczęszczać - chociażby po to, żeby zorientować się jaka jest obecna sytuacja na rynku i kto, kogo teraz szuka. Oczywiście na takie targi chodzą też psychofani, którzy chcieliby pracować w konkretnym korpo i dowiedzieć się o nim jak najwięcej (ŁAŁ! Macie Playstation i pokój z piłkarzykami?! CO? JEST TEŻ MULTISPORT?!).
Gorzka prawda jest taka, że dużo ludzi chodzi jednak na takie targi pracy tylko dlatego, że od ostatnich pogubili wszystkie długopisy i teraz idą uzupełnić zapasy. Przy okazji liczą też na lepsze gadżety jak na przykład: odblaskowe zawijane opaski, które później namiętnie noszą na uchwytach plecaków i paskach toreb.
W ogóle czy ktoś mi może powiedzieć jakie jest faktyczne przeznaczenie tych odblasków? Ciężko mi uwierzyć, żeby nadawały się tylko do tego...
Moje miesiące doświadczenia, kilometry przebyte na takich targach oraz lata bezrobocia sprawiają, że czuję się na siłach, aby podzielić się wiedzą jak z takich targów wynieść jak najwięcej gadżetów, wizytówek (zaproszeń na staże nie gwarantuję) przy minimalnym nakładzie czasowym.
Czego potrzebujesz zanim pójdziesz na targi pracy?
Przed wyjściem zaopatrz się w CV. Pisanie CV to wyczyn, a pisanie ładnego CV to sztuka. Jeżeli go nie posiadasz to poświęć czas, żeby je zrobić - nawet teraz. Serio. Zrób sobie przysługę i przerwij czytanie i wróć tu jak je napiszesz. Jeżeli czytasz ten tekst na 15 minut przed targami to nie ma szans - nawet byle jakiej cefałki nie wymyślisz w takim czasie.
A napisanie byle jakiego życiorysu, zdołuje cię bardziej niż twoja dziewczyna oświadczająca, że wyjeżdża na pół roku w ramach programu Erasmus.
A napisanie byle jakiego życiorysu, zdołuje cię bardziej niż twoja dziewczyna oświadczająca, że wyjeżdża na pół roku w ramach programu Erasmus.
Zakładam jednak, że jakieś papiery już masz i właśnie je drukujesz. CV bowiem, to cenna waluta na targach pracy, jeżeli chcesz wynieść najlepsze gadżety. Wydrukowanie około 6 cefałek (4 po polskiemu, 2 po angielsku jak masz) wystarczy na całkiem porządne łupy. Jak jednak mi nie ufasz i wciąż jesteś mentalnie nastawiony na szukanie pracy to wydrukuj ich 8 lub więcej.
Bardzo dobrą formą jest również przygotowanie wizytówki - ale takie bajery robią już profesjonaliści i goście, którzy wiedzą co chcą robić, a nie studenci szukający jakiegokolwiek wakacyjnego stażu. Nakreślam ci po prostu temat, żebyś to rozważył.
Na targi nie idź sam. Nie idź też całą paczką. Potrzebujesz jak Don Kichote, swojego Sancho Pansę.
W duecie obskoczenie wszystkich stanowisk jest łatwiejsze i przyjemniejsze. Twój Sancho Pansa MUSI być z twojej branży. Nie ma, że boli. Jeżeli twój najlepszy kumpel studiuje budownictwo, a ty finanse to ten związek po prostu się nie uda. Będą was interesować różne firmy, różne kierunki i się pogubicie na targach szybciej niż dzieci w hipermarketach.
Nie nastawiaj się, że zobaczysz same ciekawe firmy. Takie imprezy zazwyczaj są obstawiane przez tych samych graczy rok w rok. Mniejsze przedsiębiorstwa (do 200 pracowników) wystawiają się rzadko, bo zorganizowanie takiego stanowiska to koszt często mało adekwatny do zysków. Nie nastawiaj się też, że telefony po targach będą się urywać. Nie zdziwiłbym się jak część CV trafiała do kosza, albo ginęła. Panie z działów HR i tak mają dużo roboty, żeby jeszcze dodatkowo wprowadzać dane studentów do bazy.
Gdy masz już ziomka, swoje CV i odpowiednie nastawienie, a planety ułożyły się w rzędzie - ruszasz na polowanie.
Targi.
Na miejscu liczy się dobre rozeznanie - pierwsze co cię interesuje to książka z wystawcami. W niej jest mapka pozwalająca się zorientować, gdzie kto jest, a w domu daje najwięcej danych o procesach rekrutacji - adresy internetowe, maile, wszystko. To twoja encyklopedia, gdy faktycznie szukasz zatrudnienia. Sprawdza się również jako podpałka do grilla.
Nieważne czy jesteś na targach dla gadżetów czy zatrudnienia - znajdź pierwsze lepsze stanowisko na którym rozdają torby.
Jak zdobyć torbę? Jeżeli nie wiesz jak zdobyć szmaciany worek to lepiej się kurwa zastanów jak ty chcesz znaleźć pracę człowieku. Doświadczenie pokazuje, że już po dwóch stanowiskach chodzisz obładowany makulaturą i nie masz wolnych rąk, a kolejni wystawcy patrzą na ciebie jak na bezdomnego. Torba jak w grach RPG to twój największy sprzymierzeniec w zbieraniu wszystkiego.
Gdy zależy ci też na pracy to musisz odwiedzić 3 stanowiska: Uczelniane Centrum Karier, Stanowisko agencji rekrutacyjnej [tu wprowadź dowolną nazwę] i Grodzki Urząd Pracy. Ci pierwsi mogą sprawdzić twoje CV i wytknąć błędy, co jest bardzo ważne. Plusem jest też to, że są dostępni dla studentów cały rok. Ci ostatni mają najmniej ofert pracy dla ludzi z wyższym wykształceniem, ale ktoś musi zamiatać ulice #socjolodzy, hehe.
A teraz to co tygryski lubią najbardziej: gadżety.
Mięso targów. Długopisy, krówki, ołówki, opaski, smyczki, spinki, naklejki, piłeczki, kubki, pendrajwy, twoja była, koszulki, torebki, kalendarze.
Jak zdobyć je wszystkie i przy okazji nie wyjść na biednego studenta cygańskiego pochodzenia?
Jak zdobyć je wszystkie i przy okazji nie wyjść na biednego studenta cygańskiego pochodzenia?
Techniki to (można łączyć): średnio zainteresowany student, bezczelny kradziej, cichy złodziej, dywersant, handlarz, fanatyk. Każdy znajdzie coś dla siebie.
Średnio zainteresowany student to najbardziej pospolita klasa. Przychodzi, gada o pracy, liczy, że coś mu dadzą. Zgarnia parę długopisów, trochę krówek. Wraz z długością gadki wzrasta wartość gadżetów. Wymaga pewnej wiedzy o wystawcy, branży, pracy. Spora szansa (około 0.5%), że ugra jakiś staż.
Bezczelny kradziej to gość, który wbija się na stanowiska, drze japę, że przyszedł po długopisy, wyciąga łapę i garścią zbiera ołówki, krówki i czyści wystawcę z tego co wyłożył na stół. Ludzie na niego patrzą krzywo, a ten nie zwracając uwagi na nikogo, idzie stanowisko obok i powtarza ten sam manewr. Tą techniką ilość zdobytych długopisów robi wrażenie (jest tak duża, że może obdarować wszystkich kolegów na roku), ale nic atrakcyjnego poza nimi mu nie wpadnie.
Cichy złodziej - cień, który kręci się parę sekund koło stanowiska, bada co jest do wzięcia, a następnie zabiera pare krówek, ołówek, ulotkę i idzie dalej. Wykorzystuje okazję i brak skupienia. Poza paroma długopisami wyciągnie cukierka, może i smyczkę bez zauważenia. Dobra technika dla introwertyków.
Dywersant - układ wymagający dwóch ludzi. Jeden odwraca uwagę, pytając wystawcę czy jako stażysta lub młodszy specjalista do [cokolwiek] może liczyć na multisporta, a drugi w tym czasie czyści stanowisko. Niestety wymaga dzielenia łupów, ale ilość gadżetów z średniej półki jest największa.
Handlarz to typ wymagający wiedzy o wystawcach i wymaga również wkładu własnego w postaci CV. Handlarz wciska swój życiorys wystawcy i wymienia je na luksusowy towar spod lady - taki jak t-shirty, kubki czy kalendarze. Największa szansa na podłapanie stażu (2%).
Fanatyk jest w stanie wyciągnąć wszystkie gadżety ale tylko od niewielkiej ilości wystawców, bo gada tak długo, że nawet marketingowiec ma go dosyć.
1 komentarze :
super wpis, oby wiecej takich
ReplyPisząc komentarz zachowaj kulturę. Głupie i bezsensowne komentarze oraz hejty będą kasowane.