czwartek, 13 kwietnia 2017

Generalnie w życiu każdego studenta zbliża się moment końca I stopnia studiów. Ostateczny moment na dorośnięcie, jeżeli nie zrobiło się tego po maturze i gdy się wie, że się nie będzie składało papierów na drugi stopień. Moment, w którym student ma zostać dyplomantem, a następnie absolwentem z tytułem inżyniera... lub licencjata jeżeli nie przepadał za matematyką. 

Ten tekst to swoisty pamiętnik i dziedzictwo dla przyszłych pokoleń, które jak i ja nie wiedziały nic o tym co należy zrobić, do kogo się udać, ani komu zrobić loda, żeby wyjść z piątkową pracą na koniec studiów. Kieruję go do studentów drugiego i trzeciego roku, bo doświadczenie pokazuje, że na czwartym roku (a.k.a. VII semestr) jest już za późno. Sprawę opisuję jak się miała na moim wydziale, ale myślę, że podobnie jest wszędzie na Akademii Górniczo-Hutniczej czy innych uczelniach.
1. Co to jest inżynierka i jak żyć?
Inżynierka, potocznie zwana pracą dyplomową inżynierską to nic innego jak projekt, który się robi (z reguły) cały semestr. To może być program komputerowy, wyprowadzenie wzoru, przeprowadzenie badań, analiza pewnych zależności, algorytm, schemat, model, prototyp, usprawnienie czegoś co już istnieje. A potem i tak to się sprowadza do napisania tekstu opisowego na około 40-50 stron, lub fizyczny projekt i 30-40 stron dokumentacji.

Czym się różni praca inżynierska od licencjackiej i dlaczego jest lepsza?

Tak naprawdę to jest to samo... Ale praca inżynierska kończy się uzyskaniem tytułu inżyniera, którym można się posługiwać i wyglądać jednocześnie jak człowiek. Używanie zwrotu "licencjat" wygląda na tyle śmiesznie i niepoważnie, że nie stosuje się tego powszechnie w praktyce.

Co do metodyk tworzenia pracy dyplomowej wyróżnia się dwie: albo osiągasz pewne kamienie milowe co konkretny okres czasu albo oddajesz wszystko na dwie godziny przed ostatecznym terminem. Strategia jaką obejmiesz zależy w sporej mierze od ciebie. Ja preferowałem robić to małymi krokami, tydzień po tygodniu oddawać kolejny kawałeczek do sprawdzenia.

Takie rozwiązanie daje radę, gdy nie do końca kumasz co się dzieje w twojej pracy lub chcesz by wyglądała ona solidnie albo po prostu preferujesz życie bez stresów. Metoda ta sprawdza się również w taki sposób, że nie jesteś zdany na wypadki losowe takie jak fochy prowadzącego. Rozszerzyłbym więc definicję inżynierki nie tylko do samej pracy, ale do całego procesu z nią związanego. Nie tylko jej pisaniu, egzaminie czy komisyjnej obronie, ale wszystkim co jest w najmniejszy sposób z nią powiązane.

2. Od czego zacząć i co ogarnąć?

Przede wszystkim to się upewnij, że nie uwalisz żadnego przedmiotu na szóstym semestrze. Nie możesz iść na ostatni semestr mając jakikolwiek warunek.

Sama inżynierka zaczyna się właśnie na szóstym semestrze, albo nawet pod koniec piątego w zależności od tego jakie są na uczelni uchwały albo co w dziekanacie wymyślą. Studentów start pracy zawsze zaskakuje jak kierowców śnieg w zimie, bo zazwyczaj uważają, że zaczną w ogóle o niej myśleć na początku ostatniego semestru.

Nie udawaj więc zaskoczonego jak starosta roku ogłosi, że musi zebrać tematy prac do końca maja - czyli dobre parę miesięcy przed założonym przez ciebie terminem. Nie panikuj tak, jak będą to robić twoi kumple z roku. Na tym etapie zaczniesz tylko wybór tematu i promotora. To sytuacja analogiczna do wybuchu alarmu przeciwpożarowego w budynku. Spokojnie, acz zdecydowanie opuszczasz strefę zagrożenia.

Kolejne dwa punkty można czytać na zmianę.

Niestety te największe problemy, trzeba rozwiązać na samym początku inżynierki. Tematy i promotorzy to tematy równorzędne.

3. Temat.

Tutaj masz dwa sposoby na rozwiązanie tego problemu. Albo sam na coś wpadniesz, a potem to sprzedasz doktorowi/profesorowi, albo szukasz gotowego tematu u kogoś. Na moim wydziale sprawa została rozwiązana w sposób taki... że nie została rozwiązana. Luksus w postaci listy wszystkich prowadzących wraz z ich tematami (albo chociaż dziedzinami) nie było. Na innych wydziałach istnieje coś takiego i uważam, że to super rozwiązanie, bo widać kto co robi, albo przynajmniej można się jakoś zainspirować. U nas ktoś był zbyt leniwy, co wymusiło więcej chodzenia po dziewięcio-piętrowym budynku.

Na stronach niektórych prowadzących były wypisane tematy, ale w sporej mierze ich tematyka była tak upośledzona, że nikt nie chciał się tego tykać, jednak w sytuacji podbramkowej mus to mus. Często te tematy to są zadania doktorów lub ich artykuły, których im się nie chce robić, więc spychają je na studentów.

Nieśmiertelne prawo popytu i podaży.

Niestety ciężej jest zrealizować temat nie związany z tematyką wydziału. Na wydziale materiałów ciężko będzie napisać pracę o napiętych relacjach gospodarczych pomiędzy Rosją, a Afganistanem... Za to prędzej zrobisz pracę o technikach druku 3D.

Dobrze jest mieć temat, który chociaż w małym stopniu będzie cię interesował albo dzięki niemu czegoś się nauczysz sensownego. To sprawi, że mniej będziesz się męczył. Ja na przykład poznałem w ten sposób nowy język programowania.

Ciężko stwierdzić czy autorski temat jest lepszy od podanego.


Z własnym tematem łatwiej znajdziesz promotora. Oni wychodzą z założenia, że przy takim ustawieniu sprawdzą tylko gotową pracę, nie napracują się, a punkty do profesury za dyplomanta wskoczą za darmo. Podany temat ma to do siebie, że mniej więcej realizujesz wizję promotora i masz jego wsparcie wiedzowe. Zawsze możesz się coś dopytać, czegoś nie wiedzieć, wspomoże on odpowiednią literaturą (najczęściej swoją), więc nie jesteś sam. Druga strona medalu jest taka, że z tematem w pakiecie idzie promotor. Oni też mają swoje odchyły (więcej w punkcie 4). Z autorskim projektem - jak umiesz liczyć to licz na siebie. Nie robi się też takich rzeczy, że idziesz do jednego promotora, bierzesz jego temat i idziesz z nim do innego. Chyba, że są dobrymi kumplami od wódki.

Inspiracje do własnych tematów prac jest łatwo znaleźć w normalnej pracy zawodowej. W pewnych zakładach chcą coś wdrożyć, coś wynaleźć - jest to sposób, ale primo trzeba pracować zawodowo, a drugie primo - mieć pewne zatrudnienie, aby uniknąć sytuacji, że na miesiąc przed finalnym oddaniem pracy, dostaniesz wypowiedzenie w trybie natychmiastowym. Rozglądaj się uważnie dookoła siebie, szukaj problemów w swoim otoczeniu, rozmawiaj z ludźmi, analizuj, czytaj blogaski w Internecie.

Przygotuj się również na to, że i tak wpadniesz na sto razy atrakcyjniejszy pomysł w momencie jak już wszelkie papiery będą leżeć w dziekanacie.

4. Promotor.


Poza tobą to najważniejsza osoba w inżynierce.

To twój partner zbrodni. Ktoś, kto ręczy za ciebie i twoją pracę własnym nazwiskiem. Ktoś, kto może wspomóc wiedzą, sprawdzić i zweryfikować twoje dokonania... Albo może ci tak uprzykrzyć życie, że będziesz płakał po nocach, nabawisz się siwizny Baracka Obamy albo co gorsza zakoli. Wybieraj rozważnie - wybadaj grunt. Rozróżniłem dwa typy doktorów:

Śmieszki - to ci fajni. Ci goście, którzy prowadzą luźne przedmioty, można sobie z nimi pośmieszkować - często, fajnie przekazują wiedzę na zajęciach. Wniosek? Można założyć, że to byliby świetni promotorzy naszej pracy. Ale pamiętaj - na tą samą myśl wpadło 90 innych osób z twojego roku. Do takiego promotora, dyplomanci walą drzwami i oknami. To przekłada się na to, że on już ma 10 dyplomantów zanim zacznie się w ogóle szukanie promotora (zazwyczaj to jego ulubieńcy lub ci z najciekawszymi tematami lub jedno i drugie czyli goście z wydziałowego koła naukowego). Bardzo ciężko się będzie do niego dostać, a nawet jeśli się dostaniesz jako 11, to jak myślisz? Jak często on będzie mógł poświęcić Ci czas i jak dokładnie będzie czytał te głupoty, które piszesz? Tutaj należy podchodzić do sprawy ostrożnie.

Jeszcze dodatkowo, taki śmieszkowy promotor może jak Harvey Dent - mieć dwie twarze i być promotorem potworem i w ogóle zlać twój temat, nie zarejestrować go i wpuścić cię w kanał wypełniony po brzegi szambem.

Piły - to ci niefajni. Ci, którzy gnębili cię na zajęciach, wymagali wiedzy z kosmosu, a potem w ogóle chcieli cię przerobić na mielonkę na egzaminie. A z dostatecznym wyszedłeś w czwartym terminie, tylko dlatego, że mieli lepszy dzień. Do takich promotorów idą ludzie ze skrzywioną psychiką, masochiści lub ofiary przemocy domowej, bo często okazują się takimi samymi promotorami jak i nauczycielami - beznadziejnymi. Często drążą, aby w pracy było jak najwięcej danych, kompleksowa analiza problemu w momencie, gdy ty zrobiłeś bieżnię dla chomika.

Jaki więc powinien być promotor, skoro wszędzie czai się zło? Gdzie szukać idealnego doktora?

Rekomenduję rozejrzeć się za mniej popularnymi gośćmi. Ci co prowadzą własne badania, mają mało przedmiotów i ani nie grzeją, ani nie ziębią. Ci zazwyczaj okazują się zdroworozsądkowymi, twardo stojącymi na ziemi fachowcami. Takimi co ci powie, to źle, to dobrze, to popraw, na następny raz chcę zobaczyć zrobione to, a przy okazji odpisze na maila. Im można wybaczyć pewne odchyły - pamiętaj to tylko twój promotor, a nie kochanka. Nie bierzesz z nim ślubu, tylko piszesz pracę.

Najlepiej wybadaj grunt przed podjęciem decyzji. Sprawdź fora, wypytaj starszych kolegów, oni ci podpowiedzą czy wybrany przez ciebie gość nadaje się do tego szlachetnego tytułu promotora twojej pracy. Tu też zastosuj zasadę ograniczonego zaufania. Nigdy nie wiesz, co sprawiło, że dana osoba ma taki stosunek i opinię o danym promotorze.

5. Pisanie.

Jeżeli nie wybierzesz nikogo to ponoć przydzielają ci w dziekanacie losowego promotora z jakimś tematem - więc trafisz na najgorszy duet, którego nikt nie chciał - ale bardziej prawdopodobne jest to, że nie zostaniesz dopuszczony do żadnych egzaminów dyplomowych lub usuną cię z uczelni...

Ale zakładam, że nie jesteś ofermą i masz już obranego promotora wraz z pracą.

Odpalasz Worda. Pusta strona. Od czego zacząć?

Albo klepiesz wszystko na domyślnych stylach, albo przygotowujesz dokument tak jakbyś miał go na następny dzień wydrukować. Polecam formatowanie dokumentu, bo z góry wiesz na czym stoisz i jaką masz objętość pracy.

Układ stron prezentuje się następująco:

Pierwsza strona to strona tytułowa. Jej aktualna wersja ma się znajdować na stronie internetowej wydziału. Druga strona to oświadczenie, że napisałeś pracę sam, korzystałeś z odpowiednich źródeł, kochasz Pana Boga, gardzisz korwinistami i nie ściągnąłeś pracy z torrentów. Oświadczenie również powinno znajdować się na stronie wydziału. Nie zdziwię się jak będzie w tym samym pliku co strona tytułowa.

Kolejne dwie strony to podziękowania i dedykacja (np. swojej mamie lub ex). Dedykować nikomu nie musisz, ale dziękować promotorowi wypada. Jeżeli nie wyciął ci żadnego świńskiego numeru albo co najmniej nie przeszkadzał w tworzeniu pracy to się pisze. Krótkie "Za pomoc dziękuje dr ...", to cię nie zaboli, a nie wyjdziesz na lamusa bez klasy.

Teraz zaczyna się najlepsze. Praca sama w sobie.

Formatujesz dokument. Warto to co poniżej skonfrontować z wymaganiami podanymi na wydziałowej stronie, bo każdy cyrk ma swoje małpy i nie ma uniwersalnego wzorca czy formatki, ale może się sprawdzić: 
  • Marginesy: 2 cm + 1 cm na zszycie pracy oprawą. 
  • Interlinia wszędzie: 1.5 cm.
  • Krój czcionki: TNR, 12 punktów. 
  • 1. Tytuł rozdziału (TNR, 16 punktów, odstęp przed 12, po 4) - zawsze zaczyna się od nowej strony i zawsze powinien miec tytuł adekwatny do treści.
  • 1.1. Tytuł podrozdziału (TNR, 14 punktów, odstęp przed 8, po 4) - jak rozdział się robi duży to dzielisz na części za ich pomocą. Bardzo rzadko stosuje się podrozdziały podrozdziałów. Unikaj tego - lepiej wtedy zrób dwa osobne. 
  • Numeracja stron w stopce.
  • Cały tekst wyjustowany.
Jak to ustawiłeś, to zostawiasz jedną stronę wolną na streszczenie pracy. Streszczenie w języku polskim zajmuje około pół strony, drugie pół w języku angielskim. Piszesz je dopiero na samym końcu pracy, gdy wszystko jest gotowe. Warto się do tego przyłożyć, ponieważ streszczenia czyta każdy, zwłaszcza członkowie komisji egzaminacyjnej. Częściej od streszczeń czyta się tylko wnioski. 

Streszczenia to wizytówka pracy.

Następna strona to spis treści. Zostaw również na koniec. Wykorzystaj do stworzenia go narzędzie Worda do spisów treści. Jedyne co istotne to wyrównanie tytułów rozdziałów do lewej, a numeracje stron do prawej.


Na kolejnej stronie piszesz rozdział "Wprowadzenie". Zwyczajny wstęp - opisujesz jaki jest problem, podajesz kilka definicji - generalnie przygotowujesz czytelnika do tego Sajgonu jaki będzie w następnych rozdziałach. Kolejno rozdział "Cel pracy". Jest on ważny. Ma zajmować co najmniej jedną stronę. Piszesz w nim cel ogólny - co chcesz osiągnąć w tej pracy, po co ją piszesz, a potem naświetlasz temat.

Po tym jest już mięso pracy - rozdziały teoretyczne, praktyczne, szczegółowe analizy, pomiary, obliczenia - słowem wszystko co tylko jest związane z tym co robiłeś. Na końcu "Wnioski i podsumowanie", literatura (bibliografia) i ewentualne dodatki.

W czasie pisania, zapisuj sobie wszelkie linki, literaturę z której cytowałeś, źródła danych. Potem grzebanie w historii przeglądarki może przyprawić o łzy, gdy szukasz pomiędzy linkami z PornHuba jakiegoś losowego PDFa sprzed pół roku, na którym oparłeś połowę rozdziału.

I na rany Chrystusa - pamiętaj też ciągłym zapisywaniu tego co już napisałeś! Miej cztery backupy w różnych miejscach i piąty w chmurze, bo jak 30 stron wyleci w powietrze to możesz poznać swoje zwierzęce oblicze.

Ale jak pisać?

Bezosobowo. Żadne "wykonałem". Żadne "zrobiliśmy". Ma być: "Wykonano", "można zaobserwować", "rozwiązano". Z początku ciężko się przestawić i 1 na 10 zdań, zdarzy ci się napisać inaczej, więc staraj się pilnować.

Wszelkie tabele i rysunki muszą być podpisane.

Z czego tabele mają podpis nad, a rysunki mają podpis pod. Nie pytaj czemu. Tak już jest. Rysunki można umieszczać koło siebie, albo jedno pod drugim. Generalnie to dobry sposób na podbicie ilości stron, ale nie radzę przeginać. Równania matematyczne, nie mają podpisów, ale mają mieć numery umieszczone po prawej stronie np. (3.5) gdzie 3 to numer rozdziału, a 5 to numer równania. Potem w tekście tylko się odnosisz do danego numeru.


Wszelkie kody źródłowe raczej się umieszcza w dodatkach, chyba że mówimy o krótkich, kluczowych częściach.

Skróty powinny przynajmniej raz zostać wyjaśnione w nawiasie. Jak masz ich bardzo dużo to robisz alfabetyczny wykaz skrótów zaraz po spisie treści.

Po tym jak masz już pracę zrobioną prace to wymieniasz wszystkie te materiały, z których korzystałeś. Jeżeli je zapisywałeś jak radziłem wcześniej to zajmie ci to 10 minut.

Cytaty umieszczasz w miejscach, w których odnosisz się do literatury. Oznaczasz je tak: bla bla bla [4], gdzie 4 oznacza pozycję czwartą w rozdziale "Literatura".

Nie numerujesz rozdziału "Literatura". Kolejność pozycji jest albo alfabetycznie po nazwisku pierwszego autora, albo zgodnie z kolejnością występowania w tekście. Ten drugi sposób jest czytelniejszy.

Jak zamieścić literaturę? Jak najprościej.

Przykłady (nie robisz takiego grupowania jak ja - to jest tylko przykład, po to żebyś wiedział co jest co):

Artykuł w czasopiśmie naukowym lub gazecie:
[1] Kowalski A. Krasny C.: Skomplikowany tytuł dla artykułu naukowego, Wydawnictwo, Rocznik 2, Numer 3, s. 100-109, 2017

Strony internetowe:
Praca nie może zawierać tylko stron internetowych, gdyż zazwyczaj te treści już skądś pochodzą, ale niektóre materiały są tylko w necie. Wtedy to ładnie opisujesz czego strona dotyczy, ładnie linkujesz (nie dajesz żadnych długich podstron) i piszesz rok kiedy korzystałeś ze strony - np:
[2] Dokumentacja SQLite, www.sqlite.org, 2016

Książka:
[3] Frankiewicz D.: Tytuł książki, PWN, Warszawa, 2017

Prace dyplomowe (niepublikowane w czasopismach):
[4] Macierewicz A.: Tytuł pracy, Praca doktorska, UJ w Krakowie, 2014

Po literaturze dodajesz rozdział Dodatki. Tu umieszczasz informacje, które są ważne, ale ich pojawienie się rozwaliłoby spójność pracy: kody źródłowe, długie wzory, wielkie tablice, zaawansowane wykresy.

Gratuluję, twoja praca została ukończona.

Ale jest jeszcze coś, co warto wykonać. Oddać to do sprawdzenia komukolwiek, kto czuje chociaż trochę gramatykę, albo jest na tyle oczytany, żeby poprawić pracę pod kątem stylistycznym, interpunkcyjnym oraz ortograficznym. Im mniej taka osoba jest obcykana w temacie twojej pracy tym lepiej, bo nie będzie ci zwracać uwagi "Ja bym to zrobił inaczej", a sprawdzi pracę tylko pod kątem tekstowym - a już tylko on cię interesuje. Takie sprawdzenie nie jest obowiązkowe, ale nie znam nikogo komu by źle zrobiło.

Na samym końcu jest sprawa, która często spędza studentom sen z powiek - system antyplagiatowy.

Gdzieś, coś w pracy przekleiłeś z netu na szybko i zastanawiasz się czy przez ten mały wybryk twoja praca pójdzie do kosza. Możesz się uspokoić. Każda praca ma swój kilkupoziomowy współczynnik piractwa i dopiero gdy co trzeci akapit jest skopiowany słowo w słowo robi się niefajnie. Najważniejszym wyznacznikiem jest bycie zadowolonym z wykonanej pracy, bo tak naprawdę to się liczy. A jak już przeklejasz z neta, to przynajmniej zmieniaj szyk zdania, albo napisz własnym słowami jak to zrozumiałeś. Wtedy nigdy nie będzie problemu.

6. Biurokracja w dziekanacie - czyli co i jak zanieść, żeby wszystko zarejestrować.

Prawdopodobnie na tej samej stronie, z której ściągałeś stronę tytułową z oświadczeniem znajduje się dokument, w którym wszystko jest opisane. Co, do kiedy, jak i gdzie zanieść żeby było dobrze. Najpewniej będzie nosił głupią, niezrozumiałą nazwę jak "wykaz dokumentów niezbędnych do rejestracji pracy dyplomowej".

Ale generalnie będą ci potrzebne: 
  • Praca dyplomowa 
  • Opinia promotora i recenzenta 
  • Raport z systemu antyplagiatowego 
  • Fotki do dyplomu 
  • Płyta CD z wersją elektroniczną pracy 
  • Potwierdzenie przelewu kasy na dyplom 
  • Śmieszne podania 
Praca dyplomowa ma być wydrukowana tak jak sobie życzą w dziekanacie tj. dwustronnie lub jednostronnie. W kolorze. Kurwa raz w życiu możesz zaszaleć i nie robić dziadowskiej partaniny w najtańszym punkcie ksero na burym papierze toaletowym. Przecież to twoja własna ciężka praca, a nie gówniane sprawko na zaliczenie. Zwróć tylko uwagę czy chcą w okładce miękkiej czy w twardej, bo Halinka z dziekanatu ci ją zwróci jak nie będzie taka jak trzeba. Wersję prywatną zawsze drukuj w twardej. Różnice w okładkach na fotkach poniżej.

Twarda okładka
Okładka miękka
Opinia promotora i recenzenta, zawierają się w tzw. "tematyce" - to dokument w którym są dane pracy (tytuł, promotor, katedra, program wykonanych prac) i dane studenta (kierunek, numer albumu etc.). W tej tematyce twój promotor powinien napisać ocenę w stylu: "praca dotyczy bieżni dla chomika, dyplomant opisuje jak dzięki tej bieżni chomik schudł - dyplomant się napracował, jest super - ocena 5.0".

Ocena recenzenta nie jest obowiązkowa przy rejestracji pracy w dziekanacie, ale jak masz chwilę to warto, żeby ją gość ocenił zanim ją zarejestrujesz, bo jest to mile widziane przez recenzenta (ergo wyższa ocena), zazwyczaj też zwróci uwagę co w pracy może budzić wątpliwości komisji (więcej w rozdziale 8) oraz jakie pytania mogą paść na obronie pracy. A to chyba cenna wiedza, nie?

Po ocenę pracy do recenzenta idziesz TYLKO I WYŁĄCZNIE, gdy uzyskałeś opinię promotora.

Nie rób tego na odwrót. Wygląda to źle i zazwyczaj jest źle oceniane. Poza tym jak ci recenzent ze złośliwości wpisze tróję z pracy to promotor nie może ocenić twojej pracy na piątkę. Do recenzenta zanosisz książkę (tę samą co do dziekanatu, nie musisz drukować stu kopii) i tematykę. Zazwyczaj ocena pracy jest gotowa na następny dzień roboczy, bo często wygląda jak kopiuj-wklej oceny promotora. Ponoć im grubsza praca tym krócej ją recenzent czyta, ale nie zostawiaj tego też na ostatnią chwilę, żeby nie być uzależnionym od wypadków losowych (lub fochów). Potem tematykę zanosisz do sekretariatu katedry po pieczątki.

Raport z systemu antyplagiatowego drukuje twój promotor. Przypilnuj, żeby to zrobił.

Na płytę CD z elektroniczną wersją pracy wrzucasz tylko plik PDF lub Word. Nic więcej nie trzeba. Możesz wrzucić swój program, rysunek, schemat czy cokolwiek tam miałeś, ale to tylko gdy masz gest. Prezentacji na obronę też nie musisz wrzucać. Serio. Dobrze opisz płytę tak jak w dziekanacie tego wymagają i finito.

Potwierdzenie przelewu za wydanie dyplomu. Tzw. podatek od ukończenia studiów. #Hajssięmusizgadzać.

Śmieszne podania - wszelkie podania jakie będą od ciebie chcieli. O wydanie dyplomu. O wydanie dyplomu w innym języku. O wydanie suplementu do dyplomu. O zaliczenie pracy. To już będzie zależeć od wymogów.

Dopiero jak zbierzesz to razem to idziesz do pokoju z panią Halinką, rzucasz to jej na biurko, a ona sprawdza czy o czymś nie zapomniałeś. Jak ci powie, że wszystko przyniosłeś - gratuluję - zarejestrowałeś pracę - jesteś już jedną nogą inżynierem.

Teraz egzamin.

7. Egzamin inżynierski - całe studia w 50 pytaniach zamkniętych.

Tutaj się nie ma co rozpisywać.

Prosty test ABCD ze wszystkich przedmiotów jakie miałeś przez trzy i pół roku. Pula - bagatela 600 - 800 pytań. Nic trudnego. Na 100% goście z poprzednich lat mają już konspekt z opracowanymi odpowiedziami. Znajdź go i się naucz. Siadasz, zaznaczasz, wychodzisz, zdajesz.

8. Obrona - o co chodzi?

Ostatnia prosta. Ostatnie 100 metrów.

Teraz tylko sekundy dzielą cię od posługiwania się tytułem inżyniera. Obrona to prosta sprawa - to zaprezentowanie twojej pracy przed komisją, w której mają zasiąść najmądrzejsze głowy danej katedry wydziału. Warto, więc się do tego dobrze przygotować, bo wygląda to jak ustna prezentacja maturalna. Przygotowujesz wystąpienie trwające około 8 minut (na oko to 10 slajdów) podczas, której opowiadasz o tym co jest w książce. Potraktuj tę prezentację jednak z należytym szacunkiem - przygotuj się, bo szkoda zmaścić całą pracę słabym wystąpieniem.


Na obronę warto zabrać drugi egzemplarz pracy (swój prywatny) - na wypadek gdyby, ktoś z członków chciał ją przejrzeć. Sekretarz komisji będzie miał tę kopię, którą zarejestrowałeś w dziekanacie, ale jedna kopia to mało. Pamiętaj, że ci ludzie poza tematem wystąpienia i twoim nazwiskiem nic nie widzieli na oczy.

Po skończonej prezentacji komisja będzie ci zadawać pytania - najczęściej o jakieś ogólnikowe rzeczy: Jak pan widzi rozwój tego projektu? W czym jest on lepszy od ... ? Czemu ta metoda, a nie inna?

Raczej nie padną pytania spoza zakresu pracy - chyba, że akurat to o czym opowiadasz jest konikiem, jednego z członków. Wtedy może być trochę ciężej - ale nie przejmuj się - zazwyczaj wszyscy kończą z pozytywną oceną 4.0 i wyżej. Jeżeli w komisji znajduje się twój promotor - nie licz na jego pomoc - on nie może ci zadać ani jednego pytania ani dać wskazówki.

Jesteś tutaj sam.

I najważniejsze: NIGDY nie mów "nie wiem" - wtedy obrona zostaje przerwana, a ty oblany. Jak dostaniesz gówniane pytanie to lepiej jest kręcić lub obejść temat niż strzelić sobie samobója przez przyznanie się do niewiedzy o własnym projekcie. Jeżeli ty nie wiesz, to kto ma wiedzieć? Ale jeżeli wszystko poszło dobrze to po twoim wystąpieniu następuje konsultacja komisji i wręczenie nagród w postaci uścisków dłoni. Na tą część możesz wejść z członkami rodziny, dziewczyną, swoją ex i jej nowym chłopakiem.

9. Udało się - co dalej?

Opuszczasz pokój jako zwycięzca już z pierwszym poważnym tytułem zawodowym (technik się nie liczy) i co robisz?

SELFIE POD WYDZIAŁEM! 

God damn it! To twoja chwila, pracowałeś na nią przez trzy lata. Litry potu, krwi i łez. Stresów, przygód, kilometry doświadczenia, multum czwartych terminów. Tysiące znajomości, godziny nad książkami, hektary ściąg - jeżeli nie zrobisz sobie zdjęcia w gajerku z pracą w garści z uśmiechniętą mordką to ja nie wiem co ci sprawia przyjemność - chyba oglądanie "50 twarzy Greya".

Patrząc jednak bardziej przyszłościowo to nie ważne czy pójdziesz do roboty czy złożysz papiery na II stopień (magisterskie) - będziesz musiał podbić kartę odejścia (tzw. obiegówka), a po miesiącu (ewentualnie trzech) dopiero odbierzesz dyplom.

KONIEC STUDIÓW...

PIERWSZEGO STOPNIA.

3 komentarze

Nie wszyscy na np.AGH mają test abcd. Ja np. miałam egzamin z losowanymi 5 pytaniami otwartymi z puli 100 zagadnień. Tego już nie uczy się przyjemnie gdy masz kilka stron rozpisanych wzorów jako odpowiedz na jedno pytanie, a takich pytań jest kilkanaście-kilkadziesiąt.
Znajomi na np. Politechnice Warszawskiej czy Politechnice Białostockiej nie mają egzaminu inżynierskiego.

Reply

Naprawdę świetnie napisane. Pozdrawiam.

Reply
:)
:(
=(
^_^
:D
=D
|o|
:"(
;)
(Y)
:o
:p
:P

Pisząc komentarz zachowaj kulturę. Głupie i bezsensowne komentarze oraz hejty będą kasowane.

Designed By Blogger Templates | Templatelib & Distributed By Blogspot Templates